W peruwiańskim mieście wulkanów – Arequipie, odwiedziłam ciekawy sklep – o ile nie mam w zwyczaju chodzić po salonach ubraniowych, zwłaszcza w podróży, ten jeden sklep był szczególny, bo w swojej ofercie miał wyłącznie wyroby z wełny narodowych skarbów, czyli czterech zwierząt zaliczanych do rodziny wielbłądowatych, które mają strategiczne znaczenie dla peruwiańskiej gospodarki.
Niech na potwierdzenie tezy o kulcie tych zwierząt świadczy zdjęcie z nagłówka wpisu. Tak przyozdobiono ścianę w McDonald’s, którą sfotografowałam w Arequipie. Od lewej do prawej: wikunia, guanaco, alpaka, lama.
Lama
Pierwszym i najbardziej znanym zwierzęciem jest oczywiście lama, obowiązkowy element andyjskiego krajobrazu. Jej wełna jest najtańsza, a oprócz tego hoduje się je jako zwierzęta juczne oraz spożywa się ich mięso – jest ono podobnej klasy i ceny jak nasza wołowina. Miałam okazję spróbować mięsa lamy w jednej z ciekawych restauracji w stolicy sąsiadującej z Peru Boliwii – La Paz. Gdy postawiono przede mną talerz, ujrzałam stek zajmujący prawie całą jego wielkość, dookoła ozdobiony kilkoma surówkami. Mięso lamy jest strawą tak sycącą, że ciężko było mi zjeść nawet połowę dania. A smak? Oryginalny, nieco jak wołowina, ale trochę bardziej subtelny.
Alpaka
Drugim zwierzęciem jest alpaka – jej wełna jest lepszej jakości, jest bardziej miękka i przez to nieco droższa, a wielkim powodzeniem cieszą się przede wszystkim ubrania z wełny młodych alpak – wtedy taki sweter jest wręcz aksamitny w dotyku, oczywiście cena też jest stosunkowo droższa. Swetry z młodych alpak są tak delikatne, że zaleca się pranie ich w szamponie, zamiast w proszku do prania. Mięso alpak też się spożywa, choć należy ono raczej do rarytasów.
Guanako
Trzecim zwierzęciem charakterystycznym dla regionu andyjskiego jest guanako, są rzadko hodowane, żyją głównie dziko, a ich mięsa w ogóle się nie produkuje.
Wikunia
I czwartym gatunkiem jest wikunia albo inaczej wigoń (na zdjęciu powyżej). Są to zwierzęta całkowicie dzikie, nie istnieją żadne ich hodowle. Jest to też najmniejszy gatunek z całej rodziny wielbłądowatych, a ich wełna jest tak wielkim rarytasem, że tylko prawdziwi bogacze mogą sobie pozwolić nawet na mały szalik. We wspomnianym sklepie mogłam podziwiać między innymi szalik z wełny wikunii. Jej cena, w przeliczeniu na naszą walutę, to było około 6 000 zł – za to właściciele sklepu pozwalali dotykać swoich wyrobów i rzeczywiście jest to zupełnie inna jakość ubrań od tej, jaką znamy z naszych sklepów. Tylko dlaczego ta wikunia jest taka droga? Ano właśnie dlatego, że nie da się jej hodować. Raz do roku odprawia się w Peru wielki rytuał strzyżenia dzikich wikunii. Specjalni poganiacze sprowadzają je wtedy do zagród i ostrożnie strzyżą zarośnięte zwierzęta, a później wypuszczają je na wolność. I tak do następnego roku. Na powyższym zdjęciu widzicie te właśnie zwierzęta, dziko pasące się na stoku wulkanu Chimborazo, najwyższej góry Ekwadoru.
Rodzinne więzy
Badania DNA z początków bieżącego stulecia wykazały, że wikunia jest bezpośrednim przodkiem alpaki, a guanako – lamy.